***
– Planowałaś, to od samego początku. – Odezwała się Shaerra, gdy Elentin zniknęła na schodach.
Rhiona uśmiechnęła się zadowolona.
– Czyż to nie doskonały pomysł? Nasza siostra czuje się ukarana, a my zyskujemy porządną Najwyższą Kapłankę. – Zapytała z uśmiechem.
– Ty ją tak miłujesz czy nienawidzisz? – Spytała jasnowłosa.
– Miłuję. – Odparła poważnie Królowa. – Bogini ją wybrała i powinna w końcu przestać uciekać przed swym losem…
– A co z obcymi? – Zapytał Darsh?
– Elentin nigdy nie kłamie… Musi więc być pewna tego co mówi. – Westchnęła. – Nie wiemy jednak co dalej. Będziemy ich gościć w stolicy, dopóki Pani nie objawi swej woli.
Rhiona nie była do końca przekonana czy jej siostra poprawnie odczytała intencje Rigani. Miała zbyt dobre serce. Królowa najchętniej zostawiłaby kapłankę w spokoju na tej wyspie ale przybycie obcych oznaczało zmiany. Zmiany, których ich królestwo nie doświadczyło do stuleci. Moc i siła ducha Elentin mogą okazać się im niezbędne.
***
Nuada czekał na księżną w pobliżu schodów. Rozumiał, że królowa może nie być pozytywnie nastawiona do obcych, którzy na początku swej wizyty zabijają jej strażników. Tylko dlaczego miałaby za to odpowiadać Elentin?
Nie zdążył rozważyć prawdopodobnych przyczyn tej sytuacji, gdyż obiekt jego rozmyślań pojawił się na schodach.
– Czekaliście, Panie? – Zapytała zaskoczona kapłanka.
– Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku i odzyskać miecz.
– Wybaczcie… Zapomniałabym o nim. – Odpowiedziała odpinając pochwę lekko drżącymi dłońmi. Zajęło jej to dłuższą chwilę ale w końcu oddała mu pas z bronią. Mężczyzna spojrzał na nią uważnie. Była bardziej blada niż wcześniej i to drżenie rąk…
– Pani, czy coś się stało? – Spytał przytrzymując jej dłonie, gdy podawała mu miecz.
Elfka zesztywniała zaskoczona.
– Nic, mi nie jest, Panie. – Spuściła głowę, więc nie mógł spojrzeć jej w oczy.
Delikatnie wyszarpnęła swe ręce z jego uścisku, dopiero wtedy podniosła wzrok. Błękit jej spojrzenia przeszył go na wskroś.
– Dziękuję za troskę i wybaczcie mi proszę ale muszę już iść… – Zawahała się jednak przez moment. – Uważajcie na siebie. – Dodała cicho i oddaliła pośpiesznie.
Nuada nie próbował jej zatrzymywać, tylko patrzył ja znika w tłumie. Przypinając broń zastanawiał się co sądzić o dziwnym zachowaniu księżnej, gdy nagle poczuł, że jest obserwowany. Rozejrzał się dyskretnie i dostrzegł wpatrzonego w niego Erendila. Elf zaraz potem zniknął wśród świętujących. Białowłosemu przestawało się to wszystko podobać, postanowił znaleźć swoich ludzi i wracać na plażę. Wojownicy bawili się doskonale ale ich przywódca dostrzegał, że w ich pobliżu kręcą się strażnicy księcia. Nie ufali im, nie należało spodziewać się niczego innego ale obecność gwardii i dziwne zachowanie kapłanki sprawiło, że przywódca Tuatha de Dannan tylko utwierdził się w swym przekonaniu, by wracać.
– Dziękuję za możliwość występu, mój panie. – Usłyszał za sobą melodyjny głos barda.
– Nie mnie należą się podziękowania, mistrzu Caibre. – Zwrócił się w jego kierunku. – A tej która powstrzymała niepotrzebną walkę.
– Mam zatem nadzieję, że jeszcze trafi mi się okazja, by wyrazić swą wdzięczność.
– Jutro, mistrzu. – Nuada uśmiechnął się lekko. – Chciałbym byś towarzyszył mi na obiedzie u królowej.
– To zaszczyt. – Bard ukłonił się.
– Obawiam się, że raczej kłopot. – Mruknął białowłosy.
– Panie? – Zapytał zdziwiony Caibre.
– Rozejrzyj się mistrzu i powiedz mi co widzisz? – Odpowiedział pytaniem.
Jasnowłosy mężczyzna zlustrował otoczenie uważnym spojrzeniem swych zielonych oczu.
– Widzę jak tutejsi mieszkańcy bawią się wspólnie z naszymi ludźmi… – Zaczął ostrożnie.
– Widzę strażników ich pilnujących i… srebrnowłose rodzeństwo rozmawiające ze sobą.
Nuada podążył za jego wzrokiem i przez chwilę rzeczywiścię mignęła mu znajoma postać ale zaraz przesłonił ją tłum.
– Widzę też, osobistego gwardzistę królowej podążającego w naszą stronę. – Dokończył.
– I co o tym sądzisz? – Zapytał przywódca.
– Nie przepadają za nami i ciężko im się dziwić… Najlepiej byłoby gościć tu najkrócej jak się da.
Nuada pokiwał lekko głową.
– Zobaczymy w obozie… Pomożecie mi mistrzu w zebraniu naszych dzielnych wojaków razem?
– Nie będą zachwyceni ale pomogę.
Obaj mężczyźni ruszyli w tłum, by zebrać swych ludzi.
***
Książe Alquariel widział jak jego siostra rozmawia z obcym i podszedł do niej ledwo od niego odeszła.
– Nie powinnaś pozwalać mu na takie poufałości. – Powiedział podchodząc do Elentin. Chciał dodać coś jeszcze ale dostrzegł wyraz jej twarzy i sam ujął jej dłonie.
– Co się stało? Co on ci zrobił?
– To nie on… – elfka pokręciła pośpiesznie głową. – Rhiona… – Zaczęła ale przerwała i rozejrzała się lekko. – Nie tutaj, chodźmy gdzieś.
– Odprowadzę cie do pałacu, powinnaś odpocząć. – Zaproponował.
– Powinnam zostać do końca.
– Dziś zrobiłaś już wystarczająco wiele. – Erendil pociągnął delikatnie siostrę za rękę, a ta pozwoliła mu się poprowadzić.
Szli w milczeniu, kapłanka zdawała się czerpać spokój od brata, gdyż pod pałacem wyglądała już znacznie lepiej. Książe wiele by dał, żeby móc zawsze stanowić dla niej oparcie.
W ciszy weszli do opuszczałego z powodu uroczystości budynku i podążyli do pokojów księżnej.
Elentin mieszała na piętrze, a okna jej komnat wychodziły na widoczne w oddali morze. Pokoje w przeciwieństwie do korytarzy wyłożone były panelami z drewna o ciepłej barwie, meble miały odcień wiśniowy. Wrażenia przytulności, pomimo ascetycznej ilości sprzętów, dopełniały brązowe dywany o roślinnych wzorach i zielone tkaniny. Rodzeństwo przeszło przez pierwszą komnatę i usadowiło się w fotelach w niewielkim gabinecie, a raczej książe usadził ciągle mocno zamyśloną siostrę i sam usadowił się obok.
– Powiedz zatem co się stało? – W końcu wypowiedział dręczące go przez całą drogę pytanie.
– Rhiona wykorzystała, to że udzieliłam schronienia obcym i w ramach kary nakazała mi objęcie funkcji Najwyższej Kapłanki.
Erendil westchnął
– Doskonale wie, że tego nie chcesz, więc wykorzystała nadażający się pretekst. Ale powiedziała, że ci nie wierzy?
– Twierdzi, że Bogini mogła nie chcieć rozlewu krwi ale udzielenie obcym gościny, to już moja własna decyzja.
– Ciekawe jak chce radzie wytłumaczyć decyzję o nominacji, skoro jednocześnie uznaje cie za winną złamiania świętej zasady…
Elentin pokręciła głową.
– Nie wiem, ale chce zabrać Tuatha de Danaan do stolicy i tam zdecydować…
– A ty masz jechać razem z nią i przyjąć rolę przywódczyni duchowej… – Powiedział jakby do siebie.
– Ile czasu zajmie królewskim statkom dotarcie tutaj? – Zapytała nagle.
– Elen… przecież mamy nasze statki w porcie. Okrążenie wyspy, to kwestia kilku godzin.
Srebrnowłosa pokiwała głową powoli.
– Elentin… – Erendil spojrzał na nią uważnie. – Nic więcej nie możesz już dla nich zrobić. Wiesz o tym.
– Ale gdyby odpłynęli tej nocy… Nic by się nie stało prawda?
Dwa błękitne spojrzenia spotkały się.
– Nie możemy nic zrobić.
– Rhiona zachowuje się tak jakby nie interesowała ją wola Bogini. – Powiedziała cicho jego siostra. – Najważniejsza są dla niej jakieś ukryte przede mną plany…
Srebrnowłosy milczał przez chwilę.
– Sądzę, że po prostu chce zmusić cie do zostania Najwyższą Kapłanką i wykorzysta w tym celu obcych. Nie zrobi im krzywdy, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że mówisz prawdę. Ale jeśli podjęłabyś jakieś działania… Musiałabyś kłamać, wiesz o tym?
Elentin jakby zapadła się w siebie, jej brat pokiwał głową.
– Nie umiesz kłamać, Elen. – Powiedział łagodnie.
Elfka spuściła wzrok i nie odpowiedziała.
– Najlepiej będzie jak się położysz i odpoczniesz, – Wstał i podszedł do drzwi. – Nie rób nic głupiego, dobrze? – Dodał jeszcze stojąc w wejściu do pokoju.
– Nie zrobię nic, czego nie życzyłaby sobie Bogini. – Mruknęła cicho.
Erendil westchnął.
– Dobrej nocy siostro.
– Dobrej nocy bracie.
Książe zamknął drzwi za sobą i zszedł na parter. Na dole czekał już jeden ze strażników.
– Pilnuj moje siostry.
– Tak jest! – Elf wyprężył się dumnie.
– Ale interweniuj tylko w ostateczności, zrozumiano?
– Tak, panie. – Strażnik pokiwał głową i ruszył na schody.
Srebrnowłosy poczekał aż zniknie na piętrze, po czym wyszedł do ogrodów.
__________________________________________________________________________________
Rigani, Tuatha de Danaan, Nuada, Caibre – pochodzą z celtyckiej mitologii
świat i pozostałe postacie – mojego autorstwa